wtorek, 29 marca 2016

Rozdział 3-Czas przyzwyczaja Nas do bólu

Po wysłaniu wiadomości,wyszłam z łazienki.Na moje szczęście były już lekcję.Uciekłam ze szkoły przecież nic się nie stanie jak raz pójdę na "wagary.Postanowiłam iść do miejsca które kocham całym sercem.Tam mogę być sama ze swoimi myślami,marzeniami.To coś co kocham!Gdy doszłam na moje miejsce przysiadłam przy drzewie opierając się o nie.

Jak zwykle całkowicie wyłączyłam się na świat zewnętrzny.Rozmyślałam jak moje życia w tak szybkim czasie się zmieniło.Niegdyś cisząca się życiem 16-latka z kochającymi Ją rodzicami i bratem,który zawsze był dla Niej oparciem.Zawsze mogła na niego liczyć.A teraz no cóż tu dużo mówić,18-latka z której wygasło życie,w Jej oczach już nigdy nie spotkasz błysków szczęścia,które zawsze można było zauważyć.A to wszystko przez jeden feralny dzień, dzień który stał się moim koszmarem na jawie.
 Wspomnienia
-Patric gdzie Oni tyle czasu są -marudziłam już któryś raz tego wieczoru.Widać było że już tym irytuje mojego starszego brata.No ale cóż nie chciało mi się już czekać na moich rodziców,którym bardzo dłużył się powrót do domu.
-Przestań marudzić bo cię wyrzucę przez okno!-ryknął zmęczony moim marudzeniem.
-Czemu nie nosisz majtek.O przepraszam to twój ryj-zbulwersował się i to ostro.
-Odszczekaj to!-ruszył w moim kierunku na co ja wstałam z kanapy i zaczęłam się wycofywać.
-Jesteś głupszy niż ustawa przewiduję,myśląc że to odszczekam-wybuchłam śmiechem widząc całą czerwoną twarz mojego kochanego brata. W naszej" kłótni" przeszkodził dzwoniący telefon.
-Zaraz cię załatwię-wymamrotał zły że ktoś przerywa naszą zabawę.Odebrał telefon.
-Co?! Jak to?!To na pewno jakaś pomyłka!Nie!-rozłączył się po czym runął na podłodze.Widząc jego stan podbiegłam do niego,siadając przy Nim.Na co On od razu  wtulił się we mnie dając mi ciepło.Jego  łzy moczyły nasze koszulki.
-Co się stało?-w końcu zdobyłam się na odwagę by spytać
-O-oni nie żyją-wybuchł jeszcze głośniejszym płaczem niż wcześniej.
Kto?N-nie to nie możliwe!Nie rób sobie ze mnie żartów!Powiedz że to głupi żart-zaczęłam się wierzgać wyrywać z jego uścisku,lecz On jeszcze bardziej zmocnił uścisk
-Chciałbym to powiedzieć,ale to niestety prawda.Damy sobie radę.Zobaczysz będzie dobrze.


 Moi rodzice zginęli śmiercią tragiczną.Jakiś pijany mężczyzna jadąc rozpędzony wjechał w samochód moich kochanych rodziców.Sprawcy nie udało się znaleźć.Uciekł.Tchórz.Pewnie teraz siedzi spokojnie w domu ze swoją rodziną,jedzą obiad.Szczęśliwi.A moich rodziców zabił.Przez niego już nigdy nie zjem z nimi obiadu,po czym nie obejrzymy filmu.Już nigdy nie ujrzę ich uśmiechu.Szczęścia.Bo już ich nie ma.Ludzie mówią ,że po jakimś czasie ból minie po sracie bliskich,ja jednak twierdzę,że czas jedynie przyzwyczaja do bólu.Bo chociaż minęły te dwa lata ja nadal cierpię,może jest o odrobinę lepiej ale jednak wciąż to bardzo boli.Mój brat myśli że ze mną jest coraz lepiej,lecz to tylko pozory.Przy nim mam na sobie maskę na której nie widać smutku lecz udawany uśmieszek.Gdyby jednak przyjrzał się moim oczom  zauważył by że jestem złamana.Chciałabym znowu się z nim 'pokłócić' jak za starych dobrych czasów.Zauważyłam że moja koszula staje się mokra.Przejechałam swoja chłodną dłonią po policzku,które były wilgotne od płaczu.Moje gorzkie łzy zaczęłam wycierać rękawem mojej koszuli.
-Masz to ci się bardziej przyda-podniosłam wzrok na jakiegoś chłopaka.Nie mogłam dokładnie zobaczyć jego twarzy gdyż miał na sobie kaptur i przyciemnione okulary.Lekko speszona odebrałam od niego chusteczkę,którą wytarłam twarz.Gdy  ponownie podniosłam wzrok,aby podziękować chłopakowi zauważyłam ,że Jego już nie było.Zniknął. Po dziwnym zdarzeniu,wróciłam do domu.Pustego.Zero żywej duszy.Kiedy otwierałam lodówkę by wyjąć sok,mój telefon zaczął dzwonić.Spojrzałam na wyświetlacz,okazało się osoba zakłucająca  mój spokój jest moim bratem.Szybko wcisnęłam zieloną słuchawkę.
-Hej młoda jak tam?-Jego stałe przywitanie.
-Hej  jak zawsze-wymusiłam szczęśliwy głos.
-Ciesze się ,że jest coraz lepiej,a właśnie zapomniał bym o najważniejszym.Jutro do Ciebie przyjeżdzam.
-Ja też-choć to kłamstwo-I to ma być najważniejsze chyba to raczej najgorsza wiadomość w moim życiu-nie mogłam się powstrzymać,tak bardzo lubiłam mu dogryzać. 
-Haha bardzo śmieszne,sorry młoda muszę kończyć do jutra-usłyszałam w słuchawce jakiś kobiecy głos.
-Ej tylko czasami nie przywieź mi do domu małych Pariciaków-nic nie odpowiedział tylko się rozłączył.Hmm ciekawe kim była ta kobieta.Przypomniałam sobie o liście który na pisałam do "Ktosia".
Żwawym krokiem wdrapałam się na górę .po czym do mojego pokoju.Włączyłam mojego laptopa,weszłam na bloga na którym już czekała mnie wiadomość:

 ѕιℓєηт нєяσ:Witaj Bello.Jeśli chcesz żeby Ci pomóc,musisz powiedzieć swoje uczucia.Dziękuje za list.
 
нι∂∂єη ѕσυℓ: W tej chwili czuję się skończona.Przy moim bracie nakładam maskę,że niby jest już lepiej.Nie chcę by widział jak cierpię.On ma własne życie.Zaczyna żyć od nowa.Nie chce by się mną zamartwiał.Udaję przy Nim szczęśliwą.To ja dziękuje że odpisałeś.

Czekałam na odpowiedź 10 minut,jednak się jej nie doczekałam.Dla czego nie odpisał?"Może dla tego,że ma swoje życie,swoje problemy i wcale nie musi cały  czas Ci odpisywać"Moja podświadomość miała rację. Zmęczona całym dniem,zapadłam w ramiona Morfeusza.
Niall:

нι∂∂єη ѕσυℓ:W tej chwili czuję się skończona.Przy moim bracie nakładam maskę,że niby jest już lepiej.Nie chcę by widział jak cierpię.On ma własne życie.Zaczyna żyć od nowa.Nie chce by się mną zamartwiał.Udaję przy Nim szczęśliwą.To ja dziękuje że odpisałeś.
Gdy już miałem Jej odpisać,do mojego pokoju wparowało trzech przyjaciół:Hazza,Leeyum i Lou. 
-Nialler zbieraj swoje leniwe dupsko,za godzinę mamy wywiad!-krzyknął Lou wskakując na moje pościelone łóżko.
-Dopiero ścieliłem to łóżko jak Cię kopnę, to wylądujesz w przyszłym tygodniu!!!-zacząłem wszeszczeć na cały pokój goniąc tego ciołka po całym domu.Po gonitwie,zmuszeni przez Liama wsiedliśmy do samochodu którym mieliśmy dojechać na wywiad.Moim przyjaciołom oczywiście nic nie powiedziałem ,że prowdzę bloga aby pomagać innym.Dlaczego?Znając ich pewnie w jednym z naszych częstych wywiadów nie chcący by się wygadał,fanki by się dowiedziały o moim blogu.Pewnie już by nie służył pomocy tak jak jest teraz,lecz punkt informacji o One Direction.A ja chcę tylko pomagać.Strasznie żal zrobiło mi się tej Belli.Swoją drogą piękne imię,takie wyjątkowe.Stop!Wróćmy do sedna sprawy!Bardzo chcę jej pomóc.Gdy dziś byłem w "moim" miejscu zobaczyłem piękną dziewczynę.Płakała.Dałem Jej chusteczkę by wytarła swoją twarz.Potem od razu zniknąłem.
"Nigdy się nie poddawaj choćby brakowało ci już sił.Nigdy!Bo pamiętaj...gdzieś tam daleko czeka na Ciebie szczęście o które warto było walczyć"

**************************************************************************
Witajcie ponownie!Jest mi przykro, że nikt nie komentuje.To naprawdę motywuję,więdz błagam misię komentujcie to.
Hopeful♥
 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz